WTiS_11 - Rozwój duchowy
„Lekarze trzymają skalpele i inne narzędzia pod ręką na wypadek nagłej potrzeby. Trzymaj też ty w pogotowiu swoją filozofię” – Marek Aureliusz
Z cytatu Marka Aureliusza wynika, że zdrowie duchowe (psychiczne) PSYCHE powinno być stawiane na równi ze zdrowiem fizycznym. Aby zachować odpowiedni stan swojej psychiki warto jest posiadać wiedzę i umiejętności, które pomogą nam zachować spokój ducha szczególnie w sytuacjach emocjonalnych. W tym miejscu dotykamy obszaru naszej wolnej woli, która bardzo często w kontakcie z silnymi emocjami podejmuj nieracjonalnie decyzje. Jeśli do tych silnych emocji dołożymy skłonność człowieka do kreowania fałszywych wyobrażeń wynikających z błędnej oceny otaczającej nas rzeczywistości przepis na kłopoty w przestrzeni mentalnej mamy praktycznie gotowy. Wynikają one głównie z faktu, że podejmowane przez nas decyzję nie są spójne z naszymi przekonaniami i po chwili refleksji czujemy zagubienie i poczucie czynienia czegoś „złego”. Nie będąc „dobrym” oddalamy się od fundamentu szczęśliwego życia, czyli bycia w zgodzie i w harmonii z samym sobą.
Zdjęcia Diogo Cardoso z Unsplash
Co to jednak konkretnie oznacza “być dobrym”, jak zdefiniować ten stan.
Od tysiącleci ludzie zadają sobie to fundamentalne pytanie. Filozofowie, wielcy myśliciele, czy coraz częściej zwyczajni ludzie tacy jak ja czy ty. Przez lata to ważne pytanie doprowadziło do powstania większości religii na świecie oraz stanowi także istotną oś głównych nurtów filozoficznych. Fundamentalna różnica pomiędzy religią i filozofią polega na źródle wiedzy o byciu dobrym.
W przypadku religii wskazówki jak być dobrym pochodzą od Boga i zostały spisane przez człowieka w świętych księgach takich jak Biblia (Tora i Nowy Testament) Koran czy Wedy. Jeśli chodzi o nauki filozoficzne są efektem wielopokoleniowego analizowania ludzkiej natury, refleksji nad życiem i wytyczenia co jest dobre a co złe. Podobnie jak religie zostały spisane jako wykłady filozoficzne (np. „Diatryby” Epikteta), listy (np. „Listy do Lucyliusza” Seneki) czy proste notatki/pamiętniki (np.“Rozmyślania” Marka Aureliusza). Nie spierając się o źródło pochodzenia tych wskazówek postępowanie zgodnie z nimi pozwala na życie spójne z naszymi wartościami co bezpośrednio przekłada się na jakość naszej energii duchowej.
Metaforycznie można by porównać rolę tych wskazówek do włączenia trzeciego silnika rakietowego w pojeździe, który odpowiada za nasze szczęśliwe życie (przez filozofie określanego dobrostanem). Energia silnika fizycznego połączona z intelektualnym i duchowy daje pełną moc, którą już na początku określiłem jako energię witalną (QI). Sceptycy (np. ateiści) powiedzą, że da się przecież lecieć bez jednego silnika, kojarzonego z duszą, wiarą, etyką czy cnotą.
Dlaczego zatem jest to takie ważne by o silniku duchowym nie zapomnieć? Jest to dlatego tak bardzo istotne, gdyż brak rozeznania między dobrem a złem doprowadza do sytuacji, w której nieświadomie postępujemy źle !
Nad istotą i pochodzeniem zła od lat prowadzane są rozważania i badania zintensyfikowane przez rozwój takich nauk jak psychologia czy psychiatria. Jednym z istotnych psychologów, który zmierzył się z tematem zła jest Karol Gustaw Jung, który w swojej „Odpowiedzi Hiobowi”dotyka natury zła w kontekście relacji Boga z człowiekiem. Jest to wymagająca i kontrowersyjna pozycja pozwalająca jednak w sposób refleksyjny i złożony podejść do istoty oraz genezy zła.
Pozostawmy jednak na boku psychologiczne i filozoficzne rozważania. Intuicja podpowiada, że zło na pierwszy rzut oka zazwyczaj wygląda atrakcyjnie, wciągająco i nie oczekuje od człowiek zbyt dużego wysiłku. W odróżnieniu od zła natura dobra jest taka, że potrzebuje wewnętrznej dyscypliny, która często wymaga istotnego wysiłku. I tu pojawia się główny kłopot, gdyż jak już wiemy nasz mózg bardzo wysiłku nie lubi. Jaka jest więc natura człowieka - być dobrym czy złym (pracowitym czy leniwym)?
Zdjęcia Diogo Cardoso z Unsplash
Natura człowieka, wychowanie i dorastanie
Odpowiedź na to filozoficzne pytanie nie jest prosta. Załóżmy, że człowiek z natury jest dobry i pracowity. Spójrzmy na dzieci, jest w nich nie tylko wiele dziecięcej radości, ale przede wszystkim mnóstwo autentyczności i pracowitości (są w ciągłym ruchu). Do tego rozbrajająca szczerość, bezpośredniość i radość życia nierozerwalnie kojarzą nam się nie tylko z dziećmi, ale również z czymś dobrym. Co zatem ma największy wpływa na to, że z wiekiem większość z nas traci tą dziecięcą radość (choć nie wszyscy - tutaj uśmiecham się do moje spontanicznej i radosnej żony :-). Zazwyczaj szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego tracimy tą dziecięcą radość nie ma jednej prostej odpowiedzi.
Na tempo jej utraty bezwzględnie ma wpływ wychowanie, a w szczególności relacje i wartości jakie panują w naszym najbliższym otoczeniu. Bardzo często brak dobrych relacji rodzinnych, niepewność co jest dobre, brak wzorców i autorytetów doprowadza do konieczności bardzo szybkiego dorastania, aby sprostać wyzwaniom codzienności.
Przyspieszone stawanie się dorosłymi może prowadzić do błędnego postrzegania świata, w którym nie ma istotnych zasad etycznych na których można by się opierać. To prosta droga do zatracenia rozróżnienia pomiędzy tym co dobre a co złe („nie moralne”). W wychowaniu dzieci rozwijanie podstawowych umiejętności społecznych oraz zwrócenie uwagi na ważne aspekty etyczne odgrywa bardzo istotną role od samego początku. Dzięki tym umiejętnościom kształtujemy od małych lat cechy, które pomagają współpracować z innymi, budują szacunek, istotę prawidłowych relacji międzyludzkich, empatię i solidarność. Im więcej wysiłku zostanie włożone w te aspekty, możemy zakładać, że kręgosłup moralny naszego dziecka będzie wspomagał odróżnienie dobra od zła i uda się zachować dziecięcą radość na dłużej.
Zdjęcia Alina Kolpakova z Unsplash
Czy jednak samo wychowanie wystarczy. Niestety nie. Z czasem stajemy się autonomiczną jednostką, która już sama na podstawie kontaktu ze światem kształtuje swoje wartości i wybory. Zatracamy umiejętność spojrzenia na świat oczami dziecka, przestają nas cieszyć proste radości życia oraz przestajemy dostrzegać piękno w codzienności. Doskonale opisał to Antoine’a de Saint-Exupéry w książce „Mały Książe”. Jeden z moich ulubionych cytatów z tej książki to „wziął poważnie słowa bez znaczenia i stał się nieszczęśliwy”. Z wiekiem stajemy się coraz mniej szczęśliwi do tego dochodzi do sytuacji, w której zupełnie zatracamy umiejętność odróżniania dobra od zła i czyniąc źle zaczynamy to robić nieświadomie.
Zjawisko to zdiagnozował już Sokrates, który twierdził ze człowiek postępuje zawsze w przekonaniu ze robi coś dobrego i nigdy celowo nie czyni zła. Jeśli dopuszcza się zła wynika z jego niewiedzy bądź wyuczenia. W dzisiejszych czasach tę ideę nazywamy intelektualizmem etycznym Sokratesa. Ten wielki filozof następnie wskazywał, że dopiero praca nad przekonaniami i realne pokazanie, że jest się w błędzie, może spowodować zmianę w postępowaniu czy rozumowaniu. Według jego myśli jest to swoistego rodzaju poczęcie nowej myśli, która prowadzi do dobra. Właśnie stąd pochodzi sokratejska szkoła rozmowy nazywana majeutyczną(położniczą). Jej zadaniem jest takie poprowadzenie rozmowy, aby ta istotna myśl w głowie rozmówcy się narodziła i jednocześnie wyjaśniła, gdzie znajdował się błąd we wcześniejszym rozumowaniu. Sokrates nie tylko dał podwaliny do istoty coachingu, ale przede wszystkim wierzył, że jest to droga do osiągnięcia najwyższego dobra. Dobra, które utożsamiał z najdoskonalszym stanem.
Zdjecie Andreas Gabler z Unsplash
Summum Bonum, czyli najwyższe dobro
Pojęciu najwyższego dobra (łac: summum bonum) warto poświęcić kolejne fragmenty tego wpisu. Jeśli przez sam podtytuł czujesz się zagubiony zupełnie się nie martw. Najbardziej znana maksyma Sokratesa to “wiem, że nic nie wiem”. Ważne jest to, czy jest w tobie chęć poznania i zrozumienia. Summum bonum opiera się o zestaw najważniejszych wytycznych moralnych nazywanych cnotami, które jako myśli sokratejskie zostały opisane przez Platona i określone jako cnoty naczelne w V w p.n.e. Zostały następnie rozwinięte przez stoików w III w p.n.e. zyskując nazwę cnót stoickich, a ostatecznie już bliżej naszym czasom zostały zaadoptowane przez chrześcijaństwo pod nazwą cnót kardynalnych.
Wróćmy jednak do korzeni. Sokratejska cnota była utożsamiana z wiedzą. Życie w cnocie oznaczało życie w „najlepszej wersji siebie”. Słowo cnota w obecnych czasach zostało wypaczone i wiele osób patrzy na nie z przymrużeniem oka. Czy na życie „w najlepszej wersji siebie” warto patrzyć szyderczo i nie poważnie? Zapewne nie, dlatego ze stoicką cnotą odwagi poszukajmy jakie z nich mogłyby stanowić solidny fundament naszego kręgosłupa moralnego. Chodzi o taki fundament, aby żadne nagłe przeciwności losu nie zachwiały/skrzywiły naszej postawy duchowej i abyśmy mogli dalej stać prosto. W tym momencie zacytuje słowa Marka Aureliusza, które doskonale oddają istotę rzeczy „stoisz prosty albo cię prostują”, Słowa te należy rozumieć, że albo my sami, świadomie, będziemy postępować zgodnie z pewnymi zasadami opartymi o dobrze zbudowany kręgosłup moralny, albo życie, w ten czy inny sposób skoryguje naszą postawę i nas wyprostuje. Chyba jednak lepiej stać prosto niż być prostowanym, ale jak zbudować swój kręgosłup moralny?
Zdjęcia Tsunami Green z Unsplash
Na czym zbudować kręgosłup moralny
Mam nadzieje ze już nie masz wątpliwości jak istotne jest zbudowanie kręgosłupa moralnego. Podążając za Sokratesem można go zbudować dzięki wiedzy. Upraszczając “wiedza to cnota i vice versa”. W poszukiwaniu tej wiedzy przestudiowałem zarówno różne nurty filozoficzne jak i zasady oraz wytyczne najważniejszych religii. Niesamowite bądź nie jest to, że w wielu przeplatają się te same wartości, czasami uzupełniane o dodatkowe elementy.
Ostatecznie najbardziej znanymi i powtarzającymi się niezależnie od okresu, religii czy nurtów filozoficznych cnotami moralnymi są:
➢ mądrość(roztropność),
➢ odwaga(siła)
➢ sprawiedliwość(moralność)
➢ umiar(wstrzemięźliwość).
Jak być może widać mojemu sercu najbliższa interpretacja cnót moralnych związana jest ze stoicyzmem. Od kilku lat z dużym zainteresowaniem zgłębiam wiedzę na ten temat. Muszę przyznać, że jestem pod olbrzymim wrażeniem stoicyzmu i z każdym dniem próbuje poszerzać swoją wiedzę na jego temat czytając oraz praktykując ćwiczenia stoickie. Najważniejszym elementem stoicyzmu jest praktyka stoicka, która odczarowała dla mnie filozofię jako dziedzinę nie czysto teoretyczną, ale żywą i praktycznie pomagającą w odnalezieniu „najlepszej wersji siebie”. To dzięki praktyce stoickiej czuję jak ważne w moim życiu było dołączenie strefy duchowej do osiągnięcia harmonii i życia zgodnego ze swoimi wartościami.
Stoicyzm aktualnie na świecie, ale również w Polsce przeżywa swój renesans. Nauki i przemyślenia najbardziejrozpoznawanych stoików już wcześniej cytowanych takich jak Marek Aureliusz, Seneka czy Epiktet są coraz łatwiej dostępne zarówno, jeśli chodzi o słowo pisane jak i mówione. Mi szczególnie poza książkami przypadła do gustu forma podcastów. Mamy sporo ciekawych propagatorów pisarzy/filozofów/podcasterów jak Tomasz Mazur, Piotr Stankiewicz, Ryan Holiday czy Radosław Budnicki, którzy w przystępny sposób tłumaczą na język XXI wieku wciąż bardzo aktualne nauki antycznych autorytetów. Do praktycznych zastosowań stoicyzmu wrócimy w części TLEN (DZIAŁANIE) skupiając się teraz nad tym co ważne i pilne w budowaniu „najlepszej mentalnej wersji siebie”
Ważne i pilne a budowanie energii duchowej
Każdy powinien znaleźć swój sposób na rozwijanie tego obszaru, gdyż rozwój energii duchowej to sfera bardzo intymna i indywidualna. W świecie, w którym następuje gwałtowana erozja wartości oraz autorytetów społecznych i religijnych posiadane kompasu, co jest dobre, a co złe wydaj się być niezbędne. Dodatkowo w świecie ciągłego przeboćcowania „priorytetami” wzrasta zjawisko prokrastynacji, czyli odkładania na później. Bardzo często odkładania rzeczy ważnych, trudnych, ale fundamentalnych dla zachowania równowagi i poczucia szczęścia. W tym właśnie pomaga kręgosłup moralny, który jest w stanie obronić nas przed ciężarem codzienności i pomóc w podjęciu decyzji o tym co ważne i pilne.
Zdjęcia Brett Jordan z Unsplash
Zanim przejdziemy dalej zachęcam do autorefleksji na tym co przydatne i nieprzydatne w Twoim życiu. Zadaj sobie pytanie „Jak często masz poczucie ze „zmarnowałeś” czas skupiając się na rzeczach, które Ci się do niczego nie przydały, były nieważne a już na pewno nie pilne? Brzmi znajomo? Mi również często się to zdarzało i miałem poczucie bezpowrotnego utracenia najcenniejszej rzeczy jaką mam i której nikt nie jest w stanie mi oddać - czyli „mojego” czasu. Nie jest to droga do harmonii, dobrostanu i poczucia szczęścia.
Umiejętność określenia co znajduje się u Ciebie w kwadracie ważne/pilne nie jest takie proste i wymaga ciągłej pracy nad swoimi wartościami oraz umiejętnego podzielenia spraw na rzeczy od nas zależne (na które mamy wpływ) i niezależne (gdzie tego wpływu „nie mamy”). Stoicyzm bardzo pomaga w tym obszarze, gdyż właśnie to rozróżnienie stanowi fundament tej filozofii i pomaga w skupieniu się na rzeczach pilny, ważnych przydatnych, ale przede wszystkim na takich, na które mamy wpływ.
Gdyby z jakiegoś powodu stoicki podział na rzeczy zależne i niezależne wydał Ci się na tym etapie mocno tajemniczy i niezrozumiały inny sposób na odpowiednie ustalenie priorytetów przynosi Greg McKeown w swoim bestselerze „Esencjalista”. Jest to jedna z kluczowych pozycji dla osób, które szukają sposobu na wyciągnięcie esencji z niekończącej się listy zadań do zrobienia. Odpowiednie skupienie na najważniejszych rzeczach i stanowcze nie na wszystkie rozpraszacze poparte silną asertywnością stanowi źródło skupienia na rzeczach najważniejszych. Takie podejście powinni pozwolić „robić mniej, ale osiągać więcej” Udaje się to dzięki schematowi stworzonemu przez Grega który składa się z trzech kluczowych faz: eksploracji, eliminacji i działania. Tutaj dochodzimy do sedna – najważniejszą rzeczą jaką trzeba się nauczyć robić to paradoksalnie podejmowanie decyzji czego robić nie będziemy a nie tego co robić będziemy. Taka przewrotna logika ustalania priorytetów zadań.
Zależne i niezależne, czyli jakie
Jeśli pomysł na ustalanie priorytetów propagowany przez Grega przypadł Ci do gustu stoicki podział na zależne i niezależne też Ci się przyda. W sytuacji, gdy ktoś mnie pyta o co chodzi z tym zależnym i niezależnym zazwyczaj korzystam z mądrości jakie pozostawił nam Epiktekt filozof stoicki, wyzwolony niewolnik, który żył i nauczał w I wieku nowej ery. Tak rozpoczyna on obowiązkową lekturę dla każdego aspirującego stoika nazwaną Encheiridion (grec. „w ręce” czyli mały przedmiot, który mieści się w dłoni)
„Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem — towszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności i jednym słowem — to wszystko, co nie jestnaszym dziełem. I dlatego te rzeczy, które od nas zależą, z natury są wolne i nie podlegają żadnym zakazom ani przeszkodom, te natomiast, które od nas nie zależą, nie przedstawiają żadnej wartości, spełniają służebną rolę i stanowią cudzą własność. Pamiętaj zatem, że jeśli rzeczy służebne z natury zaczynasz uważać za wolne, a cudze za własne, sam się zaprzęgniesz w niewolę, będziesz rozwodził skargi i żale, doznawał niepokoju, miotał złorzeczenia zarówno na bogów, jak i na ludzi. Jeżeli jednak to tylko, co twoje, uważać będziesz za swoją własność, i przeciwnie — to, co jest cudzą własnością — za przynależne, jak jest w rzeczywistości, do kogoś innego, wtedy nikt nigdy nie będzie na ciebie wywierał przymusu, nikt nie będzie sprawiał ci przeszkód, ani ty sam nie będziesz nikomu złorzeczył, nikogo oskarżał, niczego zgoła czynił wbrew swojej woli, nikt nie wyrządzi ci krzywdy, w nikim nie będziesz miał wroga, bo też i niczego nie doznasz, co by rzeczywiście szkodliwe było dla ciebie”
Wow! Zawsze, kiedy to czytam odnoszę wrażenie jakie to proste i piękne zarazem. Przychodzi jednak refleksja, dlaczego jest to takie trudne! Po wielu przemyśleniach uważam, że w aktualnie otaczającej nas rzeczywistości wynika to z dwóch następujących powodów:
a) Nie starcza nam czasu na bycie refleksyjnym. Bycie refleksyjnym oznacza mieć czas na spokojną ocenę i analizę podjętych decyzji, czyli tego obszaru naszego życia który jest od nas w pełni zależny.
b) Wszechobecny materializm i konsumpcjonizm w świecie opartym o kreowanie potrzeb skupia naszą uwagę na “mieć” zamiast “być” czyli na sprawach, które realnie nie są od nas zależne.
Zderzę się zapewne teraz z krytyką, że przecież wystarczy chcieć i cały świat stoi przed nami otworem, a ciężką pracą, pełnym poświęceniem i nieustającą gonitwą możesz mieć cokolwiek ci się zamarzy. Niestety skupianie się i gonitwa za rzeczami materialnymi, które od nas nie zależą jest bardzo często receptą na obniżenie poczucia naszej wartości i wypalenie zawodowe. Zawodowe rozczarowanie wynika również z braku odpowiedniego docenienia naszych aspiracji zawodowych często napompowanych przez nas samych jak przysłowiowy balonik. Jedna chwila no i bach! W życiu prywatnym skupienie na “mieć” zamiast “być” (czyli rzeczach od nas niezależnych) w najlepszym wypadku może przynieść codzienne narzekanie i niezadowolenie z życia, a w najgorszym wypadku depresję i całkowity brak akceptacji, ze względu na zawiedzione plany i marzenia.
Na problem wszechogarniającej nas „kultury” kupowania i gromadzenia rzeczy zwraca uwagę wiele osób. Świetnym przykładem są Minimaliści (The Minimalists) Joshua Fields Millburn i Ryan Nicodemus, którzy za pomocą podcastu, filmu dokumentalnego na Netflixie oraz książki „Kochaj ludzi, używaj pieniędzy. Odwrotnie to nie działa” pokazują, że nasze życie może być lepsze, kiedy mamy mniej.
Jak niewiele potrzeba człowiekowi do tego, aby żyć szczęśliwie, niezależnie i mądrze udowodnił Henry David Thoreau podczas swojego eksperymentu jaki opisał w książce „Walden”. Życie blisko natury z dala od rzeczy, które nadmiernie komplikują życie pokazało, że człowiek może być naprawdę szczęśliwy nie posiadając wiele. Patrząc z perspektywy XXI wieku książka i eksperyment Thoreau jest mocno abstrakcyjny jednak podążanie w zgodzie z naturą również dzisiaj jest aktualne i coraz bardziej popularne.
Niestety nie zmienia to faktu, że w dzisiejszych czasach presja na „mieć” jest olbrzymia i cały czas rośnie. W podchwytliwych reklamach telewizyjnych i radiowych możemy usłyszeć marketingowe hasła (często, aby jeuwiarygodnić w języku angielskim) typu “Dare for more” czy „Just do it”. To świetne przykłady skutecznego manipulowania naszym zachowaniem w celu zwiększania konsumpcji. Jeśli zapytamy przeciętnego konsumenta, czy uważa swoje zachowania zakupowe za racjonalne większość ludzi potwierdzi, że oczywiście tak. Nic bardziej mylnego. Większość z nas podczas zakupów zachowuje się nieracjonalnie. Zaśpiewał to doskonale Taco Hemingway w piosence „Pakiet platinum”, którą polecam przesłuchać, aby zobaczyć jak skutecznie nasza nieracjonalność jest wykorzystywana przez producentów i ich kampanie reklamowe, a my jak klasyczny zakupoholik zdajemy sobie z tego sprawę dopiero po fakcie.
Zdjecie Wang Sheeran z Unsplash
Jeśli chciałbyś bardziej naukowo zgłębić jak bardzo jesteśmy nieracjonalni polecam książkę Dana Arielego „Potęga nieracjonalności”. Autor w bardzo przystępny sposób w oparciu o badania psychologiczne z zakresu ekonomii behawioralnej opisuje, jak dajemy się zmanipulować i skutkiem tego podejmujemy nieracjonalne decyzje. Nie dajmy się zatem zmanipulować reklamom i dla swojego dobra interpretujmy hasło “odważyć się na więcej” nie jako “mieć” więcej tylko “być więcej”, a parafrazując hasło „Just do it” „po prostu to zrób” czyli po prostu „bądź” zamiast miej.
W ostatnim fragmencie bardzo się skupiłem and tym, aby uwypuklić fakt, że w naszym życiu bardzo często ze względu na wszechotaczający nas materializm i konsumpcjonizm zapominamy o tym, jak istotną rolę odgrywa przestrzeń niematerialna. Filozofia jest dziedziną, która w znacznym stopniu zajmuje się właśnie tą przestrzenią. Stanowi doskonały przewodnik jak skupić się na tym, aby „być” zamiast „mieć”. Jeśli wciąż masz wątpliwości w jaki sposób energia duchowa może mieć pozytywne przełożenie na Twoje życie zupełnie się nie martw. W kolejnym wpisach dotyczących energii duchowej poświęcę więcej uwagi praktyce (TLEN-Działanie), która w poszukiwaniu najlepszej mentalnej wersji siebie odgrywa istotną rolę. Jestem przekonany, że po zapoznaniu się z kolejnymi elementami „filozofii” Woda Tlen i Sen siła energii duchowej przemówi do Ciebie z całą mocą.
Co warto z tego rozdziału zapamiętać
- Budowanie energii duchowej poprzez bycie „dobrym” oraz poszukiwanie „najlepszej mentalnej wersji siebie” jest kolejnym niezbędnym filarem budowania energii witalnej.
- Dla energii duchowej nie ma znaczenia jest, czy jesteś osobą religijną, praktykującym fanem filozofii, agnostykiem czy ateistą. Ważne jest czy stosujesz w swoim życiu wartości, które pomagają Ci odróżnić dobro od zła.
- Wartości to swoisty kręgosłup moralny, który pozwala odpowiedzieć na kluczowe pytanie: “co w Twoim życiu pilne i ważne?”.
- Wybór co jest ważne i pilne w Twoim życiu zależy tylko od Ciebie, a udaje się go dokonać dzięki dokładnemu poznaniu siebie.
- Materializm i konsumpcjonizm odwracają uwagę od sfery duchowej, nie daj się zmanipulować.
- Nie da się zbudować energii duchowej bez poświęcania na nią codziennie czasu, nie zaniedbuj tego.